4. Nieoczekiwane zadanie



Czas w Hogwarcie mijał zaskakująco szybko. Bywały chwile, w których
dłużył się niemiłosiernie. A to na lekcjach Historii Magii, kiedy
Profesor Binns wygłaszał wyjątkowo nudny monolog na temat wojen
goblinów, a to na lekcjach Transmutacji, kiedy musieli transmutować
przedmioty w zwierzęta i przysparzało im to nie lada kłopotów.
Nauczyciele zaś nie ułatwiali im zadania, zadając coraz to cięższe
prace domowe. Nawał nauki sprawił, że pierwszy tydzień szkoły stał się
prawdziwą torturą. Ślęczenie nad książkami do późnej nocy w wieży
Gryffindoru, nie było niczym zaskakującym. Coraz częściej widywano
uczniów klas siódmych w bibliotece, którą do tej pory najbardziej
gorliwie okupywała Hermiona Granger. Stosy książek z dnia na dzień
rosły, a gryfonka nie śmiała zwolnić tempa. Jej celem było osiągnięcie
jak najwyższych stopni z OWUTemów i nie pozwolenie nikomu dogonić się
w nauce. Nikt też nie miał ochoty rywalizować z Panną Granger.
Przyjaciele dziewczyny z podziwem obserwowali jej upór i ambicje,
które w ostatnim czasie jakby wzrosły. Nikt nie wiedział, że uciekając
w naukę, Hermiona chce uciec od czegoś zupełnie niezwiązanego z
nauczaniem. Jednym z celów jaki sobie postawiła, było całkowite
ignorowanie Dracona Malfoy'a. Było to wyjątkowo łatwe zadanie, bo
slizgon nie tęsknił za jej pogardliwymi spojrzeniami. Sam nie zwracał
na nią uwagi. Bez względu na to czy spotykali się na korytarzu czy na
posiłkach, jego oczy pozostawały wyniosłe i zimne, a kiedy przypadkiem
napotkały brązowe oczy gryfonki, napełniały się nienawiścią. O
zdarzeniu mającym miejsce siedem dni wcześniej za wszelką cenę starali
się zapomnieć. Nie dali po sobie poznać, jak trwałe zmiany w nich
nastąpiły po owej chwili bliskości. Ślizgon, który do tej pory miał
sobie za złe swoje zachowanie wobec dziewczyny, postanowił już nigdy
nie dopuścić do podobnej sytuacji. Czasami tylko obserwował ją
dyskretnie na posiłkach, uważając żeby nikt nie zauważył jego
zaciekawionego spojrzenia. Nie mógł zaprzeczyć, że zainteresował się
Hermioną Granger. Nie tyle jej walorami zewnętrznymi, co jej
nieprzewidywalnym charakterem. Nie śmiał wcielać w życie zemsty, którą
jej obiecał. Bał się, że znowu może coś się miedzy nimi wydarzyć. Im
mniej miał z nią wspólnego tym lepiej.  Blaise Zabini jakby nabrał
wody w usta i już nie wspominał o gryfonce. Być może dlatego, że
obiektem jego zainteresowania stała się Amanda Betley, czarnowłosa
krukonka z szóstego roku. Draco znał swojego przyjaciela na tyle
dobrze żeby móc stwierdzić, że już niedługo to się zmieni i znowu
będzie musiał wysłuchiwać apologii do Granger przez niewiadomą ilość
czasu. Sam nie widział w niej nic nadzwyczajnego. Owszem, była całkiem
znośna pod względem wyglądu, czego nie można było powiedzieć o jej
irytującym sposobie bycia. Może stanowiła dla Blaise'a swoistego
rodzaju przygodę? Może zarozumiała kujonka pobudzała jego wyobraźnie
na tyle, że aż chciał się z nią spoufalić? Pewne było, że Blaise był
blisko osiągnięcia swojego celu. Codzienne rozmowy z gryfonką
sprawiały, że był coraz bardziej pewny siebie. Jej cnotliwe oblicze
nie zniechęcało go. Oczywiście nie miał pojęcia o tym co między nimi
zaszło, bo Granger nie była na tyle głupia żeby narażać swoje życie.
Wiedziała, że jeśli ktoś się dowie o tym co się wydarzyło, to głupi
uścisk nie wystarczy jej za ochroniarza. Mając na uwadze tą niezbyt
radosną perspektywę, unikała Dracona jak ognia i za nic nie chciała
przestać. Czasami tylko czuła jego palący wzrok na plecach podczas
posiłków w Wielkiej Sali, ale była zbyt wielkim tchórzem żeby mu
wygarnąć. Sama nie pozostawała mu dłużna i posyłała mu pogardliwe
uśmiechy ilekroć zaszczycił ją spojrzeniem. Tak bardzo chciała
zobaczyć w jego oczach to ciepło, które dane jej było ujrzeć ten jeden
raz. Poczuć chłód jego dłoni na rozgrzanym policzku. Zobaczyć, że stać
go na coś więcej niż tylko wyniosłą obojętność. Pamiętała też o tych
wszystkich latach upokorzeń z jego strony i to skutecznie zamykało jej
wewnętrzną dyskusję. Nie chcieli mieć ze sobą nic wspólnego. Ich
postanowienie zostało wystawione na poważną próbę.


***
- Hermiono? Idziesz już? - zawołał niecierpliwie Ron, czekając na nią
w Pokoju Wspólnym.
- Już, już - zawołała dziewczyna, w biegu biorąc podręcznik do eliksirów.
- No nareszcie. Jeszcze chwila a na pewno byśmy się spóźnili - mruknął
Ron, kiedy zauważył ją na schodach. Hermiona wywróciła oczami,
uśmiechając się do Harry'ego.
- Kto by pomyślał, że z ciebie taki pilny uczeń Ronaldzie -
powiedziała, a Harry i Ginny wybuchneli śmiechem. Rudzielec
poczerwieniał na twarzy i mruknął pod nosem:
- Bardzo zabawne. Chodźcie wreszcie.
Harry wciąż chichotał kiedy przechodzili pod portretem i ruszyli
korytarzem do lochów.
- Może pójdziemy do Hagrida po eliksirach, co? Mamy dużo czasu do
Obrony Przed Czarną Magią - powiedział Harry, a Ron i Hermiona
zgodzili się bez wahania. Kiedy weszli do klasy profesora Slughorna
nie zdziwili się widząc Dracona Malfoya, Blaise'a Zabiniego i Erniego
McMillana. Do OWUTemów z eliksirów w tym roku podchodziło tylko siedem
osób. Horacy Slughorn uśmiechnął się, widząc ich w drzwiach. Gestem
wskazał im ławkę tuż obok Erniego.
- W tym roku mam dla was specjalne zadanie - powiedział, gdy
pośpiesznie zajęli miejsca. - Przygotujecie mi eliksir wielosokowy. -
Hermiona, Harry i Ron wymienili uradowane spojrzenia. Nikt nie
wiedział, że owy eliksir udało im się przyrządzić już w drugiej
klasie.
- Będzie to jedna czwarta waszej oceny końcowej, więc radzę się
przyłożyć. Zrobicie to w parach - ciągnął profesor, a Hermiona
spojrzała porozumiewawczo na Erniego, który tylko kiwnął głową. -
Podzielę was teraz na pary.
Rozwinął listę obecności.
- Pan Potter z Panem Weasleyem. - Harry i Ron wydali z siebie okrzyk
radości, przybijając sobie piątki. - Panna Granger z... - Hermiona
zacisnęła kciuki pod ławką. Chce być z Ernim, powtarzała sobie w
myślach. - z Panem Malfoyem., więc Pan McMillan z Panem Zabinim. Za
dwa miesiące chce mieć próbki z waszymi eliksirami na biurku. Nie
przyjmuję żadnych usprawiedliwień!
Hermiona spojrzała z niedowierzaniem na swojego nauczyciela. Czy on
naprawdę połączył ją w parę z Malfoyem? Czy on zwariował? Przecież ten
psychopata zabije mnie przy byle okazji, nasunęło się jej na myśl. Ze
złością otworzyła swój podręcznik do eliksirów. Była wściekła. Harry i
Ron nic nie powiedzieli tylko wpatrywali się w nią z lękiem i
współczuciem. Ernie, z bardzo zawiedzioną miną, rzucił jej
pocieszające spojrzenie. A Malfoy? Malfoy popatrzył  na nią z
mieszaniną nienawiści i mściwej satysfakcji na twarzy. Po raz pierwszy
od tygodnia uśmiechnął się. To z pewnością był radosny uśmiech.
Pięknie, pomyślała dziewczyna, będzie miał okazje żeby się na mnie
wyżywać za swoje nieudane życie.
- Hermiono? - zapytał cicho Harry z niepewną miną.
- Hmm? - mruknęła nie odrywając oczu od książki.  Nie miała ochoty na
rozmowy. Chciała wyjść z tego obskurnego lochu i na chwile zapomnieć o
tym co ją czeka.
- Może zapytasz po lekcji profesora Slughorna czy nie możesz być z
Ernim w parze - zaproponował Harry, a Ron pokiwał gorliwe głową.
- Nie sądzę żebym coś wskórała. To tylko głupie zadanie. Jakoś sobie
poradzę. Dziękuję za troskę - powiedziała tonem kończącym rozmowę.
Harry i Ron wzruszyli ramionami i wrócili do przyrządzania Eliksiru
Życia, który mieli dzisiaj uważyć. Hermiona westchnęła cicho i z
niechęcią zabrała się do pracy. Była bardziej rozkojarzona niż zwykle.
Ciągle myślała o tym co może się wydarzyć. Nieuwagę przypłaciła jednym
z gorszych eliksirów jaki udało jej się przygotować. Po raz pierwszy
miała szansę na jedną z najniższych ocen co dodatkowo ją rozeźliło.
Pośpiesznie spakowała swoje rzeczy do torby i obrzucając Malfoy'a
nienawistnym spojrzeniem, wyszła z klasy tuż za przyjaciółmi.
- Hermiono nie przejmuj się tak. Jakby co to cię pomścimy - zażartował
Ron, a Hermiona chcąc nie chcąc, uśmiechnęła się niepewnie. Radość
spełzła z jej twarzy, kiedy usłyszała za plecami pogardliwy krzyk:
- Granger!
- Poczekajcie na mnie w Sali Wejściowej - powiedziała i odwróciła się
niechętnie.
- Czego chcesz? - zapytała, nasycając każde słowo jadem. Ślizgon
zatrzymał się przed nią i obrzucił wrogim spojrzeniem.
- Po pierwsze. Bądź milsza szlamo, bo zawsze mogę się zemścić. Po
drugie. Mi też nie sprawia przyjemności perspektywa pracy z Tobą przez
dwa miesiące, ale muszę mieć z tego najlepszą ocenę, więc zachowaj
swoje fochy dla siebie i skup się na tym co musimy zrobić - powiedział
drwiąco. Widząc zmarszczkę złości na jej czole, uśmiechnął się
szeroko. Uwielbiał doprowadzać ją do szału.
- Myślisz, że się ciebie przestraszę? Niedoczekanie - mruknęła
rozłoszczona. Z każdym dniem nienawidziła go coraz bardziej.
- Słuchaj szlamo. To, że cię wtedy nie zabiłem nie znaczy, że nie mogę
tego zrobić.
Hermiona roześmiała się głośno. Nie pozwoli mu się nastraszyć. Nie tym razem.
- To wszystko? - zapytała pogardliwe.
- Podczas naszej wspólnej pracy postaraj się mnie nie dotykać. Nawet
nie wiesz jak ciężko zmyć szlam - powiedział z satysfakcją, napawając
się bólem, który wykrzywił jej twarz.
- Zmyłeś już ten, którym się ubrudziłeś kiedy mnie dotknąłeś tydzień
temu? - zapytała, tracąc nad sobą panowanie. Nie wiedziała, że
nienawiść może być taka niebezpieczna. Draco skrzywił się i sięgnął po
różdżkę. Hermiona uniosła brwi. Nie zaatakowałby jej przy tylu
naocznych świadkach.
- Żegnam - rzuciła i odwróciła się. Co za tupet, pomyślała
rozgoryczona, wspinając się pod schodach do Sali Wejściowej.
- Czego chciał? - zapytał Ron, kiedy Hermiona pośpiesznie do nich dołączyła.
- Tego co zwykle. - Gryfonka machnęła lekceważąco ręką. - Chodźcie.
Pośpiesznie wyszli na zalany słońcem dziedziniec zamku. Pogoda była
wspaniała i Hermiona na moment zapomniała o ślizgonie. Uśmiechnęła się
do Rona, który pomstował na Malfoy'a pod nosem.
- Daj spokój. Nie jest tego wart - powiedziała rozbawiona, kiedy jej
rudowłosy przyjaciel zastanawiał się głośno jakim zaklęciem zmyć mu z
twarzy ten zarozumiały uśmiech.
- Właśnie. Mina mu zrzednie jak w tym roku znowu wygramy Puchar
Quidditcha - powiedział Harry z radosnym uśmiechem. Hermiona
roześmiała się. Co jak co, ale to skutecznie rozłości ślizgona. Szli
przez błonia, nie mogąc uspokoić śmiechu.
- A pamiętasz jak dałaś mu w twarz? - zapytał Ron z rozanieloną miną,
wspominając to piękne wydarzenie.
- Tak. Nie da się zapomnieć. Do tej pory mi tego nie wybaczył -
odpowiedziała Hermiona, kiedy zapukali do drzwi chatki na skraju
Zakazanego Lasu.
- Hej dzieciaki. Właźcie, właźcie - przywitał ich Hagrid, robiąc
miejsce żeby ich wpuścić.
- Czołem Hagridzie - powiedział Harry i usiadl na krzesle przy wielkim
stole. Kiel rzucil sie na niego, sliniac mu szate. Harry podrapal psa
za uchem i rozgladnal sie po chatce. Hermiona i Ron zajęli krzesła bo
jego obu stronach.
- Chcecie herbatki? - zapytał olbrzym, ściągając garnek z paleniska.
- No pewnie.
Hagrid postawił na stole trzy kubki wypełnione bursztynowym, ciepłym
płynem i miskę z ciastkami, których nie dotknęli dopisać.
- Co to Hagridzie? - zapytał Ron wskazując beczkę wypełnioną zgniłym
mięsem o lekko zielonym zabarwieniu.
- A to.. Żarcie dla testrali. - Olbrzym machnął wielką ręką. -
Opowiedzcie lepiej, jak wam minął pirszy tydzień szkoły.
Z chęcią opowiedzieli mu o wyjątkowo trudnych zajęciach Profesor
McGonagall, o zadaniu profesora Slughorna i o tajemniczej
nauczycielce, Convalie Black.
- Black? Jesteście pewni? - zapytał niepewnie, kiedy Hermiona
opowiedziała mu o jej dziwnym zachowaniu podczas Uczty Powitalnej.
- Na sto procent Hagridzie.
- No tego.. Skoro tak - mruknął podejrzliwym tonem.
- A jak tam wakacje? - zapytał po chwili z pozoru  niewinnym tonem.
Nie dali się zwieść.
- Znasz ją? - zapytał Harry.
- Nie powinniście o tym wiedzieć - mruknął olbrzym, patrząc na nich spode łba.
- Nikomu nie powiemy - powiedział Ron, a jego towarzysze pokiwali głowami.
- Już dobra. Convalie Black jest siostrą Narcyzy Malfoy - powiedział,
wypijając spory łyk herbaty ze swojego wielkiego kubka.
- Co? A więc była kuzynką Syriusza? - Harry wytrzeszczył oczy i
spojrzał na swoich przyjaciół. Oni też mieli zagubione miny. - Nigdy
mi nie mówił, że ma czwartą kuzynkę!
- Nic dziwnego. Nie wiedział o tym. Nikt nie wiedział. Dopiero jak
zabili Narcyzę, to odnalazła się jej siostra - powiedział Hagrid. Tym
razem to Hermiona wytrzeszczyła oczy.
- Więc... Narcyza Malfoy nie żyje? - zapytała zszokowana. Jak mogła
popełnić taki błąd? Mówić o rodzicach Malfoy'owi, kiedy jego matka nie
żyła.
- Cholibka. Nie powinienem wam o tym w ogóle gadać. Aurorzy ją zabili.
Nic więcej nie wiem - powiedział Hagrid tonem kończącym rozmowę. Nie
zadali mu już więcej żadnego pytania. Żeby go trochę udobruchać przed
wyjściem, zajęli go rozmową o zwierzętach, o których będzie nauczał w
tym roku. Hagrid z wyraźną przyjemnością opowiadał im o czterogłowych
ważkach, jednorożcach i innych magicznych stworzeniach. Zaproponował
im też obiad, którego nie zjedli, tłumacząc się na późne śniadanie.
- Myślicie, że aurorzy naprawdę ją zabili? - zapytała Hermiona
Harry'ego i Rona kiedy zmierzali w stronę zamku.
- A czy to ważne? Czemu się tym tak interesujesz? - zapytał Ron,
wzruszając ramionami. Dziewczyna nie odpowiedziała. Nie zamierzała też
zdradzać Draconowi, że wie o jego matce. To mogłoby go tylko
rozwścieczyć.
- Hermiono, co jest? - zapytał z niepokojem Harry.
- Co? Nie nic. Chodźcie. Zaraz będzie obiad - odpowiedziała Hermiona,
uśmiechając się sztucznie. Przyjaciele spojrzeli na nią podejrzliwie,
ale nic więcej nie powiedzieli. Gryfonka czuła się fatalnie z myślą,
że ukrywała przed nimi prawdę. Tak bardzo chciała im się zwierzyć ze
swojego niepokoju... Wiedziała jednak, że byłoby to rozpoczęciem małej
wojny na linii Ron - Mafoy. Już sama ta perspektywa odebrała jej chęć
zwierzeń. Rudzielec, jak nic dostałby szału i za wszelką cenę chciałby
dopaść slizgona, co nie byłoby rozsądnym posunięciem, biorąc pod uwagę
fakt, że Draco Malfoy był śmierciożercą. Był... Jest... Nie wiedziała.
I nie chciała wiedzieć.
- A jak tam twoje patrole z Zabinim? Nie obraża cię? - zapytał Ron
groźnie. Hermiona uśmiechnęła się niepewnie. Zrobiło jej się miło, że
jej przyjaciel tak się o nią troszczy.
- Jest całkiem miły. Naprawdę - dodała widząc, że nie całkiem ich przekonała.
- Spróbowałby być niemiły... Wtedy miałby do czynienia ze mną. - Ron
wypiął dumnie pierść, a Harry zaczął się śmiać. Nie ulegało
wątpliwości, że z chęcią zobaczyłby Ronalda broniącego honoru
Hermiony.
- Doprawdy? - mruknęła z szerokim uśmiechem na twarzy. Humor
momentalnie jej się poprawił.dopisac.  Z drugiego końca Wielkiej Sali
pewien ślizgon przyglądał się uważnie jej radosnemu uśmiechowi.
- Na kogo się tak patrzysz? - zapytał Zabini, szturchając go w bok.
Blondyn szybko przeniósł wzrok na przyjaciela.
- Na nikogo - mruknął i zajął się obiadem. Blaise uśmiechnął się z powątpieniem.
- Jasne. Gapisz się na Granger za każdym razem kiedy jest w pobliżu -
powiedział po chwili. Draco wywrócił oczami, udając, że jest bardzo
zaabsorbowany sałatką z owoców morza.
- Czemu miałbym się gapić na tą durną szlamę? - zapytał z nonszalancją w głosie.
- Ty mi powiedz.... - mruknął Blaise. - Ale powiem ci jedno. Jest moja
- dodał po chwili.
- Jakoś nie widzę żeby była twoja, Zabini - powiedział rozłoszczony ślizgon.
- To tylko kwestia czasu. Podczas wspólnych patroli jestem czarujący i
miły. A Granger ciągle się rumieni, słysząc moje komplementy.
Draco zerknął na stół gryfonów dyskretnie. Granger faktycznie była
zarumieniona, a Weasley coś szeptał jej do ucha.
- Chyba nie tylko ty tak na nią działasz. - Malfoy zachichotał i
machnął ręką w ich stronę.
Blaise rzucił okiem i uśmiechnął się drwiąco.
- Myślisz, że Weasley jest jakimś zagrożeniem? - zapytał retorycznie.
- Granger na ciebie nie leci, Blaise. Jest po prostu cnotką do potęgi.
Poza tym... - zawahał się. - Ona nie lubi ślizgonów i śmierciożerców.
Wstał i zostawił zaskoczonego przyjaciela. Skierował swoje kroki do
biblioteki. Wypracowanie z Zaklęć samo się nie napisze. Poza tym
musiał wysłać list do ojca. Koniecznie musiał mu donieść o
niedyskretnym zachowaniu Convalie Black. Wychodząc z Wielkiej Sali
napotkał spojrzenie gryfonki. Patrzyła na niego zaciekawiona i zła.
Widocznie nadal boczyła się o zadanie z eliksirów. Uśmiechnął się pod
nosem. Uwielbiał denerwować Granger. Widzieć ten jej zmarszczony nos i
wykrzywione gniewem usta. Nic nie sprawiało mu większej przyjemności
niż mała pyskówka ze szlamą. Z tego co opowiadał mu Blaise, stała się
wyjątkowo wyszczekana. Sam też miał okazję się o tym przekonać. Gdyby
nie jej irytujące usposobienie pewnie nawet polubiłby rozmowy z nią.
No i gdyby nie była szlamą, dodał w myślach. Coraz częściej
zastanawiał się nad tym co by było gdyby Granger była czystej krwi.
Ciągle przyłapywał się w myślach na tym, że pewnie z chęcią by ją
wtedy zaliczył. Pod wieloma względami była o wiele bardziej
interesująca od innych dziewczyn. Z biegiem lat robiła się coraz
bardziej irytująca i pociągająca zarazem. Burza brązowych loków na
swój sposób przyciągała wzrok. Ładne, brązowe oczy obramowane długimi,
gęstymi rzęsami też robiły wrażenie. Dolna warga ust była
nieproporcjonalna do górnej, zbyt pełna. Ten mały defekt tylko dodawał
je uroku. Fakt faktem, nadal była kujonką Granger z brudną krwią. I z
Weasley'em uczepionym u boku. Uśmiechnął się pogardliwe. Gdyby Weasley
wiedział, że Zabini ma zamiar odbić mu szlamę. Swoją drogą dziwił się,
że Granger nie widzi tego, że Rudzielec jest w niej bezgranicznie
zakochany. A może widziała, ale sama nic do niego nie czuła? Jego
uśmiech się pogłębił. Przypomniał sobie moment, w którym byli tak
blisko. Gdyby czuła coś do tej fajtłapy na pewno nie pozwoliłaby sobie
na tą bliskość. Zabini nie musi o tym wiedzieć. Niech żyje w
przekonaniu, że Granger i Weasley mają się ku sobie. Swoją drogą...
Może by mu nawet powiedzieć, że są razem? Wtedy dałby sobie spokój ze
szlamą i zajął tym co było priorytetem. Misja. Ach, Granger. Gdybyś
tylko wiedziała..., pomyślał z uśmiechem i wszedł do biblioteki.


***


- Granger, znowu się spóźniłaś - powiedział z rozbawieniem Zabini,
widząc gryfonkę na końcu korytarza. - Czyżbyś była na randce z
biblioteką?
- Bardzo śmieszne, Zabini. Malfoy podsuwa ci żarty? - mruknęła,
zatrzymując się przed Skrzydłem Szpitalnym.
- Ktoś nie ma humorku? Może małe całowanko cię rozweseli, co? -
zapytał i podszedł do dziewczyny. Ta tylko uniosła brwi i ruszyła
ciemnym korytarzem. Z dnia na dzień Zabini robił się coraz śmielszy i
nic sobie nie robił z jej zawstydzenia. Hermiona postanowiła sobie nie
dać się zwieść jego nagłej sympatii. Wiedziała, że za jego milutką
stroną charakteru, kryje się jakiś podstęp.
- Spadaj - mruknęła, kiedy szturchnął ją przyjacielsko.
- Żartowałem Granger. Sztywna jesteś to na żartach się nie znasz. Poza
tym mieliśmy być dla siebie mili, prawda? - zapytał z czarującym
uśmiechem.
- A tak. Zapomniałam, że chcesz się ze mną przyjaźnić - powiedziała
pogardliwym tonem. Te podchody zaczynały ją męczyć i miała dość jego
gry. - Powiedz czego ode mnie chcesz i skończ udawać przyjaciela
szlam, bo to żałosne i nikt się na to nie nabierze - dodała o wiele
ostrzejszym tonem niż zamierzała. Ślizgon spojrzał na nią zaskoczony,
ale nic więcej nie powiedział. Patrolowali korytarze bez słowa.
Hermiona, wściekła na siebie, nie zamierzała przerywać tej ciszy. Była
zła na McGonagall, że była skazana na tego idiotę, który za wszelką
cenę chciał ją w coś wrobić. Była zła na Slughorna, który połączył ją
w parę z Malfoy'em, skazując ją na pewną śmierć. Nie, nie
dramatyzowała. Blondyn już raz prawie zakończył jej żywot, co sam z
resztą przyznał. Nienawidziła go za to jeszcze bardziej, o ile było to
możliwe. Nic go nie tłumaczyło. Dwukrotnie wymierzył w nią Zaklęciem
Niewybaczalnym bez powodu. Owszem. Zraniła go, ale jeśli ona miałaby w
ten sposób reagować na bolesne dla niej słowa, ten kretyn już dawno
wylądowałby na intensywnej terapii w Mungu.
- No już się tak nie złość - powiedział Blaise, widząc jej rozeźloną minę.
- Słuchaj. Nie wierze w to co mówisz. Co kombinujesz? Nie. Ty nie
chcesz się ze mną przyjaźnić. Przez sześć lat się nienawidziliśmy i to
się nie zmieni. Czego chcesz? Założyłeś się o coś z Malfoy'em? -
zapytała z furią w głosie. Przystanęła na rogu korytarza, aby się
uspokoić. Emocje, które w sobie od lat tłumiła, niebezpiecznie się w
niej zagotowały.
- Granger... Myślisz, że ludzie nie mogą się zmienić? - zapytał
łagodnie. Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Żartujesz sobie? Zmienić? Będąc cynicznym dupkiem, który ma gdzieś
uczucia innych ludzi i myśli tylko o swoich arystokratycznych czterech
literach, nie można się zmienić! - krzyknęła. - Ktoś kto od lat chce
zabić kogoś, kto nie mając na to wpływu, urodził się w mugolskiej
rodzinie, nie może się zmienić! Ktoś kto rani cię nie każdym kroku,
poniża twoich przyjaciół i wymierza w ciebie Zaklęciami
Niewybaczalnymi nie ma szansy na zmianę!
Hermiona czuła, że łzy zbierają się w jej oczach, ale nie pozwoliła im
wypłynąć. Nigdy więcej żaden ślizgon nie zobaczy jej łez. Rzuciła
Zabiniemu mordercze spojrzenie i ruszyła w przeciwną stronę. Nie miała
ochoty z nim rozmawiać. Nie chciała go widzieć. Chciała żeby ten
patrol już się skończył i mogła iść do swojego dormitorium.
- Granger... Ty na pewno mówisz o mnie? - zapytał czarnowłosy, kiedy
ją dogonił. Hermiona nie odpowiedziała. Nie zaszczyciła go
spojrzeniem. Szła przed siebie udając, że go nie ma. Udając przed samą
sobą, że mówiła o Zabinim.
- Poczekaj. Zastanów się - powiedział i złapał ją za rękę żeby ją zatrzymać.
- Czy wy zawsze musicie obmacywać dziewczyny? - syknęła i wyrwała dłoń
z jego uścisku. Zatrzymała się w bezpiecznej odległości.
- Czy kiedykolwiek nazwałem cię szlamą albo cię poniżyłem? - zapytał z
powagą w głosie. Hermiona zastanowiła się. Nigdy nie usłyszała z jego
ust obraźliwej uwagi na swój temat.
- Nie - powiedziała niechętnie.
- Właśnie. Nie jestem taki jak Malfoy - powiedział i uśmiechnął się do
niej niepewnie. Hermiona nie odwazjemnila uśmiechu. Nie zaufała mu.
Był taki jak Malfoy. Czuła to.
- Niech ci będzie - mruknęła. - Możemy dalej patrolować korytarze?
Blaise spojrzał na nią krótko i kiwnął głową. Pomyślał sobie, że Draco
miał rację twierdząc, że Granger nie lubi ślizgonów. Ona ich
nienawidziła. Nie tak łatwo będzie ją do siebie przekonać. To wręcz
niemożliwe. Cudem będzie jeśli chociaż trochę go polubi. Nie zamierzał
jednak zrezygnować.

OBSERWATORZY